Izrael Podróże małe i duże

Rzut oka na muzułmanów, czyli jerozolimska mekka

Chcielibyśmy w tym poście opowiedzieć Wam o naszym (tak, współautorem postu jest A.) spojrzeniu na kulturę islamu. Od pierwszych chwil w Izraelu wiedziałam, że Arabowie są głośni i bardzo otwarci na turystów – zwłaszcza gdy chcą Ci coś sprzedać (Special price for you, my friend!). Nie miałam jednak przed tym wyjazdem jakiegoś konkretnego obrazu społeczności muzułmańskiej, która bardzo wyraźnie kontrastowała z kulturą żydowską (o tym w jednym z kolejnych postów).

Niekończący się hejnał mariacki

Jak w Krakowie hejnał mariacki sygnalizuje nadchodzące południe, tak w Jerozolimie rytm dnia wybijają muezzini z minaretów (wieżyczek meczetów) nawołujący muzułmanów do modlitwy. Dzieje się tak pięć razy dziennie i wynika z faktu, że godziny modlitw wyliczane są na podstawie pozycji słońca. Różnica wynosi około minuty lub dwóch w stosunku do dnia poprzedniego, ale na przestrzeni roku czyni to istotną różnicę. Wywiera to niesamowite wrażenie, gdy poruszając się po Jerozolimie, z każdej strony słyszy się  mieszające się ze sobą melodyjne głosy. W okolicy naszego hotelu nie było co prawda żadnego meczetu, ale ponoć muezzini są dość uciążliwą formą budzików. Uciążliwą, lecz skuteczną.

Serce islamu

Najważniejszym miejscem dla muzułmanów w Jerozolimie jest Plac Świątynny, na którym w każdy piątek łączą się we wspólnej modlitwie. Wiąże się to z paraliżem starej części miasta, zwłaszcza gdy ktoś próbuje dostać się w obręb murów, gdy oni je opuszczają. Mieliśmy okazję obserwować jak przez dobrą godzinę mężczyźni wręcz wylewali się przez wszystkie bramy. Ich elementem rozpoznawczym były kolorowe dywaniki, na których klęczeli podczas modlitwy (wzdłuż specjalnie wyznaczonych linii). Okazuje się, że Żydzi (Przecież to do nich właściwie należy Jerozolima, mówi mój mąż) mają władzę ograniczać liczbę mężczyzn, ustalając nawet przedział wiekowy czy obszar zamieszkania tej grupy. W praktyce wygląda to ponoć tak, że w jeden piątek wchodzą np. panowie 60+, a w inny sami mieszkańcy Betlejem. A wszystko to dla zachowania bezpieczeństwa i z obawy przed zamieszkami…

Kartka z pamiętnika

Bardzo mocno zapadł mi w pamięci dzień, w którym odwiedziliśmy ten właśnie Plac. Jest to miejsce, w którym stoi Meczet Skały z chyba najsłynniejszą złotą kopułą w Jerozolimie. Ciekawostką jest fakt, że meczet ten był projektowany i budowany przez chrześcijańskich (bizantyjskich) rzemieślników. Zostali oni zobligowani do zbudowania kopuły większej niż ta nad Bazyliką Grobu Pańskiego. Wyszli jednak z założenia, że nikt przecież nie będzie porównywał kopuł i w rezultacie są one równej wielkości.

Z historycznego punktu widzenia, jest to miejsce, w którym znajdowała się Świątynia Jerozolimska, z której Jezus wypędził kupców (J2, 13-15). Co ciekawe, władze muzułmańskie nie pozwoliły (i trwają w postanowieniu) żadnemu archeologowi na wbicie tam łopaty w celach badawczych. Co jeszcze ciekawsze, Żydzi mają plany zbudowania nowej Świątyni Jerozolimskiej na placu świątynnym, jeśli tylko okoliczności na to pozwolą (czytaj: czekają na porządne trzęsienie ziemi).

Podróż do tego miejsca zaczęliśmy od wysłuchania w autokarze ważnych wskazówek: plecaki/torby/torebki zostawcie w autokarze, nie trzymajcie różańców ani medalików na wierzchu (najlepiej wcale ich nie bierzcie). Dlaczego? Bo przed wejściem na Plac, trzeba przebyć kontrolę żołnierzy Izraelskich (czyli Żydów), a także przejść przez bramki. Im mniej 'bagaży’ mamy ze sobą – tym krócej wszystko to trwa. A im mniej mamy świadczących o naszej wierze przedmiotów, tym mniej 'podburzamy’ (jak to pięknie ujął A.) muzułmanów, których dużo jest na samym Placu.

Dookoła nas mogliśmy zobaczyć wielu żołnierzy izraelskich, oraz muzułmanów, głównie opiekujących się tym miejscem. No i oczywiście koty. Byliśmy także świadkami spaceru Żydów dookoła Meczetu. Gdy tylko pojawili się na muzułmańskim terenie, podeszli do nich uzbrojeni pobratymcy i otoczyli ich, biorąc pod swoją opiekę. Jest to standardowa procedura, gdyż muzułmanie nie życzą sobie wizyt Żydów na swoim terenie. Z naszej perspektywy wyglądało to tak, że zastygają oni podczas wykonywanych czynności i wpatrują się w nieproszonych gości, gotowi do bardziej aktywnej reakcji w razie potrzeby. Żydzi natomiast, wchodząc na Plac stają się nieczyści, gdyż – tutaj tłumaczenie A. – jest to ważny dla nich teren, ale zajęty przez muzułmanów, czyli krótko mówiąc – zbezczeszczony.  Niesamowicie to pogmatwane.

Muzułmański savoir-vivre

Wkraczając na teren muzułmański, musieliśmy oczywiście zastosować się do panujących tam zasad. Nie do końca zdawaliśmy sobie z nich sprawę, ale krążący wokół meczetu 'opiekunowie’, dawali nam jasno do zrozumienia jak mamy się zachowywać. A raczej jak się nie zachowywać: pary nie mogły trzymać się za ręce, nie było mowy o żadnej czułości, nie wspominając o objęciu się do zdjęcia. Na szczęście byliśmy tam w okresie zimowym, więc nie mieliśmy problemu z ubiorem, który oczywiście powinien być skromny i mocno zasłaniający ciało. Mieliśmy niestety jedną nieprzyjemną sytuację, gdy jakiś mężczyzna podszedł do naszej koleżanki, wymachując jej przed nosem rękami. Wyglądało to dość nieprzyjemnie, i jak się później dowiedzieliśmy, mogło dojść z jego strony do rękoczynów. Na szczęście jeden z żołnierzy wkroczył w odpowiednim momencie, tłumacząc nam, że kurtka nie wystarczająco zakrywa nogi. Wystarczyło ściągnąć ją i zawiązać w pasie.

Muzułmańska enklawa

W Jerozolimie muzułmanie stanowią sporą część ludności. Jednak nigdzie nie odczuwa się ich kultury – zwłaszcza tej religijnej, tak mocno jak na Placu Świątynnym. Po krwawych zamieszkach, które miały tam miejsce kilkanaście lat temu, teren ten został zamknięty dla turystów na długi czas. Po ponownym otwarciu nie ma możliwości zwiedzenia samego Meczetu, gdyż dostęp mają tam tylko muzułmanie. Mimo małego stresu związanego z wizytą w tym miejscu, cieszę się, że mieliśmy taką możliwość.

Niebawem kolejne posty z naszej wyprawy. Zapraszam do polubienia strony na facebook’u!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *