Grecja Podróże małe i duże

Korfu – zielona wyspa

Tegoroczne wakacje po raz pierwszy postanowiliśmy zorganizować sobie sami – loty, nocleg, transporty, wyżywienie. Zdecydowaliśmy się na to miesiąc przed urlopem, w związku z czym nie mieliśmy zbyt dużego pola manewru (najlepsze kierunki wykraczały poza nasz budżet). Także z uwagi na niesamowicie szybko rosnące ceny lotów, podjęliśmy decyzję w ciągu jednego dnia – uderzamy na podbój Korfu, jednej z najbardziej zielonych greckich wysp. Tak naprawdę dopiero po kupieniu biletów i zarezerwowaniu noclegów, mogliśmy bliżej przyjrzeć się gdzie tak właściwie lecimy. Przyznam szczerze, że nie do końca byłam zadowolona z naszego wyboru, jednak wyjazd ten przeszedł moje najśmielsze oczekiwania! Ale o tym później 🙂

Piękne Korfu

Korfu jest jedną z Wysp Jońskich, przy wybrzeżu Albanii (którą mogliśmy podziwiać z plaży). Nie jest duża, gdyż jej powierzchnia to 592 km², i wydawałoby się, że w związku z tym można przemieszczać się bardzo szybko i sprawnie. Jak się jednak zorientowaliśmy, z uwagi na górzystość i kiepską jakość dróg, pokonanie odcinka o długości 30km zajmuje co najmniej godzinę. Podchodząc do lądowania, zauważyłam, że wyspa kształtem przypomina but – z obcasem w inną stronę niż włoski.

Przeglądając galerie zdjęć Korfu w internecie, bardzo szybko można zauważyć, że jest tam zielono, woda jest turkusowa, a krajobrazy zapierają dech w piersiach. Oczywiście, łatwo nabrać się na piękne zdjęcia, które jak się okazało w tym przypadku ani trochę nie podkolorowują rzeczywistości. Nasze wakacje były istną rozkoszą dla oczu 🙂

Jak dotrzeć na Korfu?

Najszybciej i najwygodniej – samolotem. Mimo, iż kupowaliśmy bilety na miesiąc przed wylotem, cena nie była wygórowana. Bilet w jedną stronę dla osoby dorosłej bez bagażu rejestrowanego można były kupić już za 250 zł (przewoźnik RyanAir). Na pierwszy raz wybraliśmy jednak opcję z dodatkowym bagażem rejestrowanym. Odlatywaliśmy co prawda z warszawskiego Modlina, ale wydaje mi się, że dzięki temu zaoszczędziliśmy dużo czasu i obeszło się bez opóźnień (których doświadczyliśmy rok wcześniej na lotnisku Chopina). Sam lot trwał troszkę ponad dwie godziny i do Korfu (stolicy wyspy) przybyliśmy około południa.

Planując podróż zastanawialiśmy się także jak będziemy na miejscu podróżować. Okazało się że za niecałe 4 możemy spokojnie dotrzeć na drugi koniec wyspy, do naszej miejscowości dzięki Green Buses (ponadto trwało to około godziny).

Kierunek Sidari!

Z organizację noclegu mieliśmy troszkę stresu i zamieszkania. Szukałam za pomocą booking.com bardziej po niskich cenach, niż po konkretnych miejscowościach. W taki właśnie sposób trafiłam na Delight Corfu, którego cena była wręcz genialna w stosunku do standardu, jaki prezentowali na swojej stronie. Jedynym problemem okazał się brak ocen i komentarzy na ich profilu. Troszkę nas to zastanawiało, jednak zdecydowaliśmy się, z uwagi na brak opłaty rezerwacyjnej i możliwość rezygnacji do kilku dni przed przyjazdem. Na szczęście po około dwóch tygodniach od rezerwacji, oceny zaczęły się pojawiać – jak najbardziej pozytywne, co nas nieco uspokoiło. Oczywiście na miejscu okazało się, że wszystko jest w najlepszym porządku – właściciele są przemili, a obiekt działa od czerwca tego roku, stąd brak recenzji.

Tym razem także okazało się, że wybór lekko na ślepo okazał się świetnym pomysłem. Sidari leży na północy Korfu i jest to dość imprezowa miejscowość, z dużą liczbą Anglików. Trafiliśmy jednak do typowo greckiej części miejscowości, z minimarketem tuż obok, knajpkami i restauracjami w typowo greckim stylu. Przed wyjazdem byliśmy także przestrzegani przed ogromem turystów obierających ten kierunek, okazało się jednak, że spokojnie można było znaleźć ustronne miejsca, a wręcz puste plaże w ciągu dnia. To właśnie w Sidari znajduje się najpopularniejsza atrakcja turystyczna na Korfu, czyli Canal D’amour (Kanał Miłości).

Plażing, smażing

Ponadto nasz hotelik znajdował się 3 minuty od piaszczystej plaży. Nie była ona co prawda duża, ani szeroka, ale za to pięknie położona pomiędzy klifami. Dopiero kilkanaście metrów od brzegu robiło się głębiej, co jest idealne dla rodzin z dziećmi. Dodatkowymi atrakcjami  były dwie duże skały, na które można było podpłynąć i poskakać z nich do wody.

Jak się okazało w ciągu naszego pobytu, była to jedyna z czterech czy pięciu plaż, które udało nam się zwiedzić. I stwierdziliśmy z A. zgodnie, że także najpiękniejsza. Przez pierwsze kilka dni po naszym przyjeździe, tafla wody była jak lustro, a widoczność na kilka metrów wgłąb.

W następnym poście ciąg dalszy podróży na Korfu – jakich cen się spodziewać? Co udało nam się zwiedzić? Jakich środków transportu używać na miejscu?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *