Kilka miesięcy temu mój tato przeszedł na emeryturę i pewnego dnia w rozmowie telefonicznej wyszło, że sam zrobił chleb drożdżowy. Spróbowałam i pomyślałam sobie, że ja także mogę taki zrobić! Prosty w wykonaniu, tani i zdecydowanie pyszny! Zdają sobie sprawę, że nie jest to może najzdrowszy chleb świata, ale przynajmniej – jak to się mówi – wiem co jem. Zachęcam do spróbowania! Jak już zaczniecie robić, to nie przestaniecie
Składniki na dwa spore bochenki:
- 50g drożdży w kostce
- 1 łyżeczka cukru
- 8 łyżek płatków owsianych
- 1 litr ciepłej wody
- 3 łyżki soli
- 1kg mąki pszennej
- 2 garści mąki żytniej
- garść słonecznika łuskanego
- garść żurawiny (lekko posiekanej)
Do dużej miski wsypujemy płatki owsiane, kruszymy drożdże i posypujemy je cukrem, zalewamy wszystko ciepłą wodą. Całość chwilę miksujemy i odstawiamy na jakieś 20minut.
Po tym czasie dodajemy resztę składników. Mąkę pszenną wsypujemy w dwóch lub nawet trzech porcjach, aby łatwiej się mieszało. Jeśli widzimy, że cisto robi się bardzo gęste, możemy śmiało dolać wody. Miksujemy do połączenia się składników, a nawet chwilę dłużej. Ja wykorzystuję do tego robota kuchennego, nie wiem jak by się sprawdziło wymieszanie ciasta mikserem ręcznym. Wydaje mi się jednak, że powinien się on sprawdzić, gdyż gotowe ciasto ma płynną, choć gęstą konsystencję – przy pomocy łyżki da się je przelać do foremek.
Gotową masę przelewamy do dwóch podłużnych foremek. Nie podaję wymiarów, bo moje są za duże, i najczęściej robię jeden chleb z 3/4 porcji. Z doświadczenia wiem już, że nie warto piec chleba w silikonowej foremce, gdyż rozkłada się ona pod naporem rosnącego ciasta i wychodzi kulfon, a nie zgrabny bochenek. Warto także zwrócić uwagę na wysokość wypełnienia blaszki, gdyż ciacho rośnie ponad dwukrotnie i szkoda by uciekło.
Chleb pieczemy w 180°, przez około 1 godzinę, choć u mnie przeważnie wystarcza 50 minut. Piekarnik nie musi być nagrzany, w zupełności wystarczy uruchomić go wraz z włożeniem blaszek do piekarnika.
Gdy nasz chleb jest już gotowy, warto dać mu trochę czasu do odparowania, aby nie kruszył się podczas krojenia. Według mnie najbardziej nadaje się dopiero na drugi dzień, choć oczywiście świeżutki jest najpyszniejszy. Dzięki żurawinie nadaje się idealnie zarówno do szynek i pasztetów, czy też dżemów i serków.
Kto spróbuje zrobić?
Przepis oryginalny: http://www.ewawachowicz.pl/przepisy,0,58.html